Jednym z podstawowych dylematów nowych mediów i komunikacji 2.0 pozostaje problem wolności. Nowe technologie oraz ich dostępność w szeroko rozumianych urządzeniach mobilnych wymagają od publiczności aby zawsze była na bieżąco, nie wypadała z obiegu informacji. Konieczność bycia wolnym wymaga w pewnym sensie spojrzenia w lustro własnej duszy, dookreślania własnej tożsamości. Przemoc symboliczna mediów masowych jest w stanie w przypadku bierności jednostki narzucać i przypisywać im własne poglądy. Dlatego gwarantem wolności pozostaje posiadanie opinii, którą trzeba wciąż aktualizować, aby kształtować wymyślone „ja”. Kolejne aplikacje powstające na urządzenia mobilne umożliwiają w prawdzie bycie na bieżąco, pozwalając nam wyrażać opinie gdziekolwiek jesteśmy lecz kosztem bezpieczeństwa. Wydaje się, że warto się zastanowić nad pojęciem wolności, skoro oferowana nam pozornie - w istocie staje się narzędziem szantażu. Komentując wydarzenia na portalach społecznościowych udzielamy czasem nieświadomie informacji o tym, gdzie jesteśmy. Jeżeli nie korzystamy z lokalizacji Google pozostajemy niewidoczni, ale tym samym wszystko, co umożliwia nam technologia – dostęp do najważniejszych informacji, punktów (sklepy, stacje, hotele, obiekty, drogi) oraz osób przestaje być widoczne dla nas.* Zatem ceną wolności staje się prawo do anonimowości. Być może wśród użytkowników nowych mediów znajdą się i tacy, którzy rezygnują z wolności opinii w imię wolności do anonimowości. Można jednak przypuszczać, że zdecydowana większości rezygnuje z własnego zdania i tożsamości, bo ta została już im narzucona przez media tradycyjne. Ciche przyzwolenie na milczenie, nie posiadanie własnej opinii motywowane nader często ironią i szydzeniem z tych, którzy nie rezygnują z własnej tożsamości, powoduje, że Ci użytkownicy stają się ofiarami medialnego szantażu. Każdy z nas, każdy użytkownik nowych mediów staje przed tym dylematem.
*- crowdsourcing – jest zwrotem w dziedzinie sposobu prowadzenia kampanii marketingowych, a wręcz odejściem od kanonu sprzedaży informacji proponowanego przez zwolenników P. Kotlera. To coś, co zmierza do cichego, wręcz szeptanego marketingu lecz umiejętnego, prowadzonego z konsumentami o konsumentach. Użytkownicy, którzy „doświadczyli” marki są w stanie polecić ją nawet bezinteresownie bo czują, że są partnerem do rozmowy, mogą brać udział w tworzeniu marek, a nie być jedynie ich odbiorcami.
